Nasza strona używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych.
Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb, więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności.

F1: Nie musimy lizać lodów przez szybę. Z Mateuszem Cieślickim o uważnym oglądaniu F1

Nie będę ukrywał. Do szukania sposobów, jak uważniej oglądać motorsport zainspirowała mnie książka o … futbolu. Właściwie to jej tytuł, ponieważ ostatecznie odebrałem „Jak oglądać piłkę nożną” Ruuda Gullita jako skoncentrowaną na stylu holendersko-barcelońskim opowieść o samej grze, a nie jako poradnik dla bywalców trybun i telewidzów. A przecież analityczne obserwowanie zawodów sportowych jest dużą sztuką, a we wspomnianej już piłce nożnej stało się też intratnym zawodem.

Mocną zachętę do uważnego oglądania motorsportu można przeczytać na UPALAM.pl, dzięki polskiemu dziennikarzowi, który ukończył Le Mans Classic i prowadził sportowe klasyki na Festiwalu Prędkości w Goodwood- Piotrowi R. Frankowskiemu (https://upalam.pl/news-motoryzacyjny/25/jak-ogladac-motorsport-10-przykazan-dla-kazdego ).
Szczególnie sugestywny jest punkt 8. Zwłaszcza że nie powinniśmy pozostawać w tyle za miłośnikami innych sportów. Kiedyś za wyrobionego fana skoków narciarskich można było uchodzić dzięki umiejętności oceniania „na oko” długości skoku, dziś takie miano można przyznać tym, którzy potrafią zwracać uwagę na ułożenie bioder zawodnika przy wyjściu z progu.
Jako miłośnicy motorsportu różnimy się od kibiców skoków, tym, jak wielu z nas ma mocne uczucie „chciałbym stanąć na starcie”. Gdy sędziowałem na kieleckich Superoesach usłyszałem od regularnego uczestnika zawodów, który na jednej rundzie pojawił się jako widz- „nie mogę oglądać, bo mnie nosi”. W dużej mierze się z tą wypowiedzią identyfikowałem, ale zarazem chciałem wierzyć w możliwość zostania lepszym kierowcą dzięki obserwacji. Oglądanie lokalnych zawodów nie musi być „lizaniem lodów przez szybę”, a najwyższe ligi, takie jak F1 i WRC dużo zyskują, gdy śledzimy je dla czegoś więcej niż tylko dla samej przyjemności kibicowania. Żeby zyskać spostrzeżenia dające się przenieść do simracingu, na KJSy, na rallysprinty czy do gokartów trzeba zachować umiejętność skupiania uwagi oraz wiedzieć na czym warto się koncentrować. Postanowiliśmy porozmawiać o tym z Mateuszem Cieślickim- dziennikarzem motorsportowym, twórcą portalu Powrotroberta.pl oraz prowadzącym Kieleckiej Szkółki Kartingowej na Torze E1Gokart.

Andrzej Szczodrak:
Jesteśmy po szkółce kartingowej, więc pierwsze pytanie niejako się narzuca- czy przy oglądaniu Formuły 1 miałeś kiedyś myśl „O! Do tego warto nawiązać przy trenowaniu kierowców gokartów!”?

Mateusz Cieślicki:
To dwa różne sporty, choć oczywiście wyścigowe zasady dotyczące linii przejazdu itd. obowiązują i tu i tu. Być może najwięcej z Formuły 1 można czerpać jeżeli chodzi o elementy wykorzystywania każdej nadarzającej się okazji do bycia lepszym, maksymalizowania swoich szans w wyścigu. Zawsze trzeba walczyć na całego - nawet gorszym gokartem/bolidem. Do tego ciekawe mogą być analogie związane ze strategią - podcinaniem przeciwników, zjazdem do boksów, wykorzystywaniem czasu „w czystym powietrzu”. Można też inspirować się przygotowywaniem manewrów wyprzedzania i samego przebiegu zdobywania pozycji na torze.

Andrzej Szczodrak:
Obaj współpracowaliśmy z Ryszardem Turskim, redaktorem naczelnym „GP Racing”. Przypomina mi się jego opowieść o wyjeździe na wyścig Roberta Kubicy w F1 na Interlagos. Gdy inni widzowie zachwycali się wykonywanymi przez polskiego kierowcę manewrami wyprzedzania, pan Turski rzucił komentarz „spokojnie, on to zaraz będzie musiał oddać". Jakie informacje warto Twoim zdaniem mieć „z tyłu głowy” przez cały wyścig, by móc tak przewidywać?

Mateusz Cieślicki:
Najlepiej kilkadziesiąt lat doświadczenia i regulamin wyścigowy od deski do deski (śmiech). Myślę, że trzeba po prostu patrzeć na wyścig jako całość, a nie tylko fragment, który w danym momencie widzimy. Każda akcja wywołuje reakcję, to co robimy na jednym okrążeniu może nas „dopaść” za kilka lub kilkanaście kółek. Bardzo trudno jest czasem przewidzieć skutki danych zagrań, ale trzeba przynajmniej próbować.

Andrzej Szczodrak:
Taki pomysł nie miałby sensu przy większości innych sportów, ale … czy w przypadku F1 nie warto czasem łączyć oglądania przekazu telewizyjnego ze spoglądaniem na relację tekstową?

Mateusz Cieślicki:
Myślę, że dziś w każdym sporcie to bardzo ciekawa opcja, dająca po pierwsze inne spojrzenie eksperta na wydarzenia na torze, po drugie dodatkowe dane, które niekoniecznie będą w transmisji. Takie relacje tekstowe nie zajmują wiele naszej uwagi, a zazwyczaj dają też możliwość komentarza, oceny danej sytuacji.

Andrzej Szczodrak:
We wstępie do tego wywiadu wspominam o tym jak refleksja, że oglądanie jest umiejętnością, pojawia się w środowisku futbolowym. Wyrażenia „gra bez piłki” używa się od lat, ale przy transmisji telewizyjnej obserwowanie zawodników, którzy tej piłki przy nodze nie mają nie przychodzi naturalnie. A gdy patrzymy na transmisję F1- w jakich momentach warto przenieść wzrok w inne miejsce?

Mateusz Cieślicki:
W przypadku transmisji warto często spoglądać na live timing, zwłaszcza gdy rozpoczęły się zjazdy do boksów. Wiedząc, że standardowy pit-stop trwa np. 23 sekundy, możemy przewidzieć, gdzie dany zawodnik wyjedzie po swoim postoju. Aktualne czasy okrążeń przydają się również przy ocenianiu tempa kierowców na poszczególnych mieszankach opon. A gdy jeden z faworytów startuje z tyłu, możemy patrzeć na to, jak szybko odrabia pozycje. Dodatkowo, w transmisji widzimy zazwyczaj tylko kilka samochodów na raz i niekoniecznie jest nam pokazywana najciekawsza walka na torze. Ale to nie tylko live timing. Obecne transmisje dają możliwość spoglądania na onboardy jednego kierowcy czy mapę trackingu. To może być czasem ciekawsze niż obrazki, które serwuje nam realizator.

Andrzej Szczodrak:
I druga strona medalu- mamy modę na mindfulness i falę książek takich jak „Focus” Daniela Golemana czy „Nierozpraszalni” Nira Eyala. Poproszę zatem o radę dla tych, którzy oglądają F1 na wielu ekranach- jak się nie przebodźcować i nie zgubić tego, co najważniejsze?

Mateusz Cieślicki:
Przede wszystkim ustaliłbym jedną, główną transmisję i skupiał się na niej. Akurat w przypadku F1 często bywają momenty, gdy na torze nie dzieje się bardzo dużo i one dają nam możliwość zerknięcia gdzieś indziej. Pomaga również kibicowanie jednemu kierowcy lub wybranie ciekawej walki, by skupić się na niej i z pomocą dodatkowych danych na ekranach wycisnąć jak najwięcej z rywalizacji.

Andrzej Szczodrak:
Przy oglądaniu Formuły 1 otrzymujemy trochę dodatkowych danych. Które z nich uważasz za niedoceniane, a które za przereklamowane?

Mateusz Cieślicki:
Myślę, że nie docenia się live timingu samego w sobie, bo daje on nam pełny obraz rywalizacji, ale w ujęciu kilku okrążeń. Czasem przeceniane są natomiast dane zbierane z jednego okrążenia czy nawet sektora. Nie jestem też fanem samego „oglądania” onboardów. Dla mnie ich największą wartością jest wysłuchiwanie komunikacji z inżynierem, a zatem sfera audio. Przeceniane bywają również grafiki tworzone przez zewnętrzne firmy, a pokazywane w transmisji. Czasem „Striking distance”, a więc przewidywany czas, w jakim jeden kierowca doścignie drugiego bywają bardzo mylące.

Andrzej Szczodrak:
Zadaję te wszystkie pytania o technikę kierowania uwagą przy oglądaniu, bo mam nadzieję, że pomogą przyjąć inną perspektywę na dylemat „Viaplay kontra F1.TV”. Zacznijmy jednak od odrobiny nostalgii: za jakimi aspektami transmisji z Eleven warto tęsknić?

Mateusz Cieślicki:
Z mojego punktu widzenia - osoby, która jest „cały czas” na live timingu, która prowadzi relację live, z pewnością tęsknię za małym opóźnieniem transmisji w stosunku do wydarzeń w rzeczywistości. Nigdy nie jest fajnie, gdy po zobaczeniu żółtej flagi na live timingu, trzeba czekać minimum pół minuty, by dowiedzieć się, co się stało. Zaletą telewizji linearnej jest również jej niezawodność. Kanał w TV jest niemal zawsze, a z internetem bywa różnie.

Andrzej Szczodrak:
Prosiłbym też o krótkie porównanie aspektów technicznych F1.TV i Viaplay (obraz, wykorzystanie łącza)...

Mateusz Cieślicki:
Te aspekty z pewnością będą się poprawiać, jednak póki co gorą jest F1 TV Pro, które oferuje (i mowa tu o praktyce, a nie teorii) lepszą jakość obrazu. Teoretycznie w obu mamy 1080p i 50 k/s jednak w przypadku Viaplay bywają krótkie przerwy w transmisji czy spadki jakości. Sam ich nie doświadczyłem, ale znam opinie kilkuset czytelników. Procent osób, doświadczających problemów w F1 TV Pro jest znacznie mniejszy niż w przypadku Viaplay. Ale muszę przyznać, że Viaplay i tak zaskoczyło mnie, gdyż dotychczas nie było żadnej poważnej awarii i wszystko działa tak, jak trzeba. Zaletą Viaplay jest lepiej działająca aplikacja, a w przypadku posiadaczy Smart TV, sam fakt dostępności takiej apki.

Andrzej Szczodrak:
Gdybyś miał wymienić dwie przewagi informacyjne F1.TV oraz dwie przewagi informacyjne Viaplay byłyby to...

Mateusz Cieślicki:
W przypadku F1 TV Pro plusem jest przede wszystkim dostęp do oficjalnej bazy Formuły 1, zawierającej dane kierowców, szefów zespołów, inżynierów... No, i przygotowywanie analiz prosto z toru. Drugim jest szersze grono ekspertów, choć wywodzących się raczej z jednej (brytyjskiej) kultury wyścigów. Jeśli chodzi o Viaplay, nie da się zignorować faktu, że jest to narzędzie w języku polskim. Drugi punkt jest trochę przewrotny - młoda ekipa, która chce się pokazać i przebić dotychczasowy poziom transmisji.

Andrzej Szczodrak:
Podsumujmy- wybierać, czy robić wszystko, by mieć oba kanały? Jeśli wybierać, to który?

Mateusz Cieślicki:
Szedłbym w kierunku posiadania obu narzędzi streamingowych. To zawsze większe pole manewru, opcja zapasowa i „druga para oczu”. I choć oferty obu się pokrywają, to w każdej jest element unikatowy. Ewentualnego wyboru musi dokonać każdy, opierając się też na ekonomii bo różnica w cenie obu pakietów jest duża. Ważne, aby nie przeceniać swoich możliwości językowych bo osoby z małą znajomością angielskiego mogą się pogubić i już nie raz miałem przypadki, że ktoś, kto kupił F1 TV, kupował albo zły pakiet, albo nie wiedział nawet, jak włączyć transmisję.

Chcesz potrenować na
Torze Kielce?
zobacz więcej